Na drodze do naszych marzeń i upragnionego szczęścia bardzo często spotykamy różne przeszkody, najczęściej te o finansowym charakterze. Cała masa banków oferuje nam pomoc w postaci pożyczek czy kredytów. Oczywiście pod pewnymi warunkami, za którymi kryją się pewne niespodzianki, jak na przykład BTE – dokument owiany złą sławą.
Bankowy Tytuł Egzekucyjny
To nic innego jak dokument, który mogły wystawiać banki względem kredytobiorców. W owym dokumencie stwierdzano zadłużenie danego klienta względem banku. Aby podkreślić kontrowersyjność BTE, trzeba wiedzieć, że jego wystawienie opierało się tylko i wyłącznie na podpisaniu oświadczenia o dobrowolnym przeprowadzeniu egzekucji, które nie było poddane żadnej kontroli. Klient został wezwany na nierówny pojedynek z systemem bankowym, który często kończył się dla niego ciężkim nokautem.
Zmiana na „lepsze”
W tym miejscu trzeba wspomnieć o pamiętnym 2016 roku, w którym to Trybunał Konstytucyjny uznał praktykę wystawiania BTE przez banki za niezgodną z konstytucją. Chodzi tutaj konkretnie o artykuł 96 ustawy o Prawie Bankowym, który dawał bankom możliwość wystawiania Bankowego Tytułu Egzekucyjnego. Więcej informacji na ten temat można znaleźć na https://wod.com.pl/bte/.
Stan obecny po likwidacji BTE
Likwidacja BTE powinna przynieść w życie klienta spokój i ulgę. Niestety, nic bardziej mylnego. Klienci bankowi wciąż napotykają na swojej drodze nowe trudności, a jedną z nich jest art. 485 § 3 kodeksu postępowania cywilnego, na mocy którego sąd może wydać nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym na podstawie wyciągu z ksiąg banku wystawianego przez bank. Taki wyciąg z ksiąg banku jest bardzo podobny w swojej konstrukcji do zniesionego BTE. Dokładniej mówiąc bardzo podobny, ponieważ zakłada nieomylność banku, a klient zostaje podstawiony pod ścianą – nie tę, pod którą zostanie rozstrzelany, ale zmuszony do zapłaty. Kolejny ciężki nokaut w innej wersji tym razem pada na twarz zwykłego Kowalskiego…
Bankowe przywileje
Nie ma co rozpisywać się teraz o coraz to powszechniejszej niesprawiedliwości, czy nierówności społecznej, które spotykamy w naszej rzeczywistości. Wydawanie nakazów zapłaty w postępowaniu nakazowym jest na to kolejnym, twardym dowodem. Niestety to nie koniec niespodzianek. Trzeba wiedzieć, że zarzuty od nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym są odpłatne i wynoszą ¾ opłaty od pozwu, co odbija się mocno na kieszeni klienta banku, czyt. pozwanego, nawet w sytuacji kiedy bank się pomylił. Na napisanie zarzutów i wniesienie opłaty klient banku, który jeszcze niedawno tak serdecznie był witany w jego placówce ma tylko 14 dni. Jak cienka jest granica od bycia klientem, aż do stania się pozwanym przez bank, można zrozumieć tylko znajdując się pod bankowym ostrzałem.
Jak żyć Panie Premierze, a raczej Panie Prezesie naszego banku „ukochanego”?
Jako klient banku musimy zdawać sobie sprawę, że banki dochodzą także przedawnionych zobowiązań, które nie umkną ich uwadze, a raczej kontroli ich systemów. Taka sytuacja jest niemożliwa, więc nie warto robić sobie w tym przypadku żadnej nadziei. Ze smutnych, a raczej niekorzystnych dla klienta informacji (jako dopowiedzenie do powyższego akapitu) trzeba wiedzieć, że nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym równa się tytułowi zabezpieczenia, co w praktyce oznacza, że jest kolejnym obciążeniem dla dłużnika. Chciałoby się w tym miejscu zakończyć artykuł o BTE i jego innej formie jakimś pozytywnym akcentem. Nie jest to jednak łatwe zważywszy na drogę, którą przebywamy przez całą jego długość. Na początku była mowa o kliencie banku, który został pozwany, żeby na końcu stać się dłużnikiem. Na szczęście w Internecie możemy znaleźć kontakt do wielu kancelarii, które mogą pomóc na drodze oddłużenia, albo przynajmniej wskazać możliwości, które w chwili obecnej mamy do dyspozycji. Najlepiej byłoby gdyby Państwo nie musieli korzystać z ich usług, ale różnie to bywa w tych niepewnych czasach. Najgorsze jest to, że nie wszystko zależy od nas. Mimo to życzę dobrych decyzji i jak największej dozy sprawczości w swych działaniach.