Urzędy Pracy od kilku lat oblegane są przez bezrobotnych. Pracy poszukują ludzie w każdym wieku – studenci, absolwenci, a także ludzie ok. 50 czy nawet 60 lat. Państwowe służby zatrudnienia oferty pracy umieszczają w Internecie, gazetach lokalnych i na tablicach ogłoszeniowych. Niestety albo wymagania są za wysokie, albo chętnych jest zbyt wielu. Kolejki nie maleją, a wręcz powiększają się z dnia na dzień. Dlatego państwowe służby zatrudnienia oferty pracy starają się dostosować do kwalifikacji poszukujących pracy, negocjując z pracodawcami. Nie zawsze się to udaje.
Według pracodawcy stolarz, który szuka pracy, powinien znać minimum trzy języki: angielski, niemiecki i norweski. Nie istnieje możliwość zatrudnienia tłumacza lub wysłania pracownika na kurs – to kosztowałoby stanowczo za dużo. Płaca oscyluje między dwoma a trzema tysiącami. Mimo takich wymagań państwowe służby zatrudnienia oferty pracy wystawiają. Żeby chociaż coś było na tablicy. W Urzędach Pracy wielokrotnie spotyka się opinię, że pracodawcy nie mają realnych wyobrażeń o kwalifikacjach bezrobotnych. Sprawdza się powiedzenie, że kto miał pieniądze, aby nauczyć się w młodości kilku języków, ten nigdy nie będzie poszukiwał pracy. Co z tymi, którzy nie mieli takiego szczęścia? Urzędnicy rozkładają ręce. Nie obroni się na rynku pracy ten, kto nie ma znajomości, solidnego wykształcenia i kilkuletniego doświadczenia. Oczywiście chodzi o osoby młode. Ze starszymi jest jeszcze gorzej.
Kobiety, które zdecydowały się urodzić dziecko zaraz po studiach, nie mogą liczyć na żadną dobrą pracę.
Te, które ją znalazły, należą do rzadkości. Osoby z wieloletnim, nawet kilkunastoletnim doświadczeniem, również są bez szans. Pracodawca nie chce zatrudniać takich osób, ponieważ musiałby im dużo zapłacić. Co w związku z tym? Właśnie dlatego państwowe służby zatrudnienia oferty pracy usiłują dostosowywać pod bezrobotnych. Zmiana wyglądu CV na bardziej profesjonalne niewiele da, jeśli bezrobotny nie będzie potrafił przekonać do siebie pracodawcy. Kursy i szkolenia to jedne z niewielu pomocy, jakie można uzyskać w urzędzie pracy. Nie dość, że państwowe służby zatrudnienia oferty pracy kierują do osób w najcięższej sytuacji materialnej, to jeszcze pomagają ludziom, którzy mają wysokie wymagania wobec przyszłej pracy.
Niestety nie na wiele zdaje się ta pomoc. Bezrobotni nie potrafią się odnaleźć w pracy, sprostać wymaganiom pracodawcy lub nawet nie próbują się zaangażować, jeśli wypłata oscyluje wokół najniższej krajowej. Mimo takich utrudnień, jak twierdzą państwowe służby zatrudnienia, oferty pracy są cały czas aktualizowane. Ich działania, chociaż w większości bezcelowe, są podejmowane przez cały rok. Bezrobotnych przybywa, a państwowe służby zatrudnienia oferty pracy wystawiają nawet zza granicy. Każda osoba, która dzięki ich działaniom znalazła pracę, jest sukcesem. Można jednak się zastanowić, czy skoro takich osób jest niewiele, nie lepiej pieniądze przeznaczyć na inny cel. W końcu to pieniądze podatników.